WARSAW C-WALK PARTY II
Moim okiem.
Wygrał Kirker.
Tak wiem, że nie tak się pisze relacje z wydarzeń, że powinienem zacząć od tego czym jest to całe wydarzenie, opisać jego przebieg, wygranych i dodać opinię własną. Nie przepraszam i nie zmuszam Cię do dalszego czytania Drogi Czytelniku.
Warsaw C-walk Party było pierwszą imprezą tego typu zorganizowaną w naszym kraju. Osobiście nie byłem na pierwszej edycji ale obecni tam ludzie później dzieląc się swoimi opiniami wyrażali się praktycznie w samych superlatywach. Pierwsza edycja została zorganizowana przez kilka osób, z czego pamiętam tylko dziewczynę, która w świecie artystycznym nazywała się Purezone.
Organizator drugiej edycji powołując się na pierwszą określił Warsaw C-walk Party (WCWP) "Oficjalnymi mistrzostwami Polski w c-walku". Niestety prestiż pierwszej imprezy i fakt, że odbyła się ona w stolicy nie wystarczą i nazwa oficjalne mistrzostwa Polski jest moim zdaniem największym nadużyciem jeśli chodzi o imprezy tego typu - szczególnie patrząc na fakt, że ta była najgorzej zorganizowaną, ze wszystkich, na których miałem okazję być.
W tym miejscu Drogi Czytelniku chcę byś pamiętał, że ta relacja jest wynikiem moich własnych, subiektywnych obserwacji i odczuć jako tancerza, sędziego oraz organizatora wydarzeń tanecznych. To czy się z tym zgadzasz czy nie jest Twoją własną, prywatną sprawą. :)
Informacje organizatora:
"Start zapisów na turniej: 16:00
Start mistrzostw: 17:00
Start afteru i rund finałowych 20:00
Gramy do upadłego"
Więc by się nie spóźnić zmierzamy na godzinę 16:00 na ulicę Kolejową 8, do klubu K8.
No to jesteśmy! Podchodzimy pod klub całą ekipą i... no właśnie. Chcielibyśmy wejść ale organizator zatrzymuje nas jak i wszystkich następnych z informacją, że jeszcze nie wchodzimy. No więc czekamy by grubo po godzinie w końcu jednak wyjść z piachu i błota przed klubem i wnieść go przez kilkadziesiąt par butów do środka - sprytnie, zważywszy na fakt, że miejsce gdzie toczyły się bitwy i wszyscy tańczyli nie było w żaden sposób odizolowane i czasami lepiej chodziło by się tam w sandałach niż tańczyło. No ale to nie tak wielki problem, jest miotła, można pozamiatać. Tylko trochę głupie jest to, że przejeżdżasz pół Polski po to by zapierdzielać z miotłą bo organizator w sumie ma to w dupie czy Ty masz tam jakiś piasek pod butami i gorzej się tańczy czy nie. Ty tańczysz to Twoja sprawa, proste.
No ale dobra! Wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy ręce, zamiatanie parkietu przecież nie trwa wieczność! Można ogarnąć i śmigać dalej. No to śmigamy sobie przed bitwami, w trakcie gdzieś tam na boku, pomiędzy nimi tworząc naładowane pozytywną mocą cyphery. Zanim przejdę do głównego wątku całej imprezy zahaczę na chwilę o sprawy luźniejsze czyli właśnie ten czas kiedy można sobie swobodnie potańczyć. Mamy cypher stworzony przez zajawkowiczów, parkiet i muzykę! Czego więcej trzeba tancerzowi by był szczęśliwym ?! Hmmm... no może tego by DJ, który przyjechał grać na imprezie tanecznej rzucał tancerzom takie kawałki, dzięki którym będą mogli się pobawić dobrze, a nie takie, na które ma w tym momencie ochotę, a tancerze w tym samym czasie nadzieje, że następny będzie lepszy. I tak wiem, idąc słowami Eldoki "nie podchodź do DJ'a on nie jest szafą grającą" się z tym zgadzam całkowicie. Chociaż... szafa grająca nie odpowiedziałaby na prośbę o zmianę muzyki na taką, do której można dobrze potańczyć słowami "(ktoś) nie będzie mi mówić co mam grać, ewentualnie może mi obciągnąć".
Jest klimat.
: )
Ok, ale wróćmy do głównego wątku oficjalnych mistrzostw Polski jakim są bitwy. Sędziowie na miejscach, DJ za gramofonami, MC na majku. Zaczynamy imprezę! Uczestnicy, którzy się zapisali i (chociaż często i bez tego) wpłacili wpisowe, zaczynają zmagać się w bitwach. Sam nie pojechałem tam tylko zobaczyć się z ludźmi i spędzić fajnie czas ale także troszkę powalczyć. W pierwszym starciu trafiłem na Kirkera, a czytając pierwsze zdanie tego postu można szybko i bez korzystania ze zbyt skomplikowanych procesów myślowych wywnioskować, że moje poczynania skończyły się szybko. Gratulacje dla Kirkera oczywiście, w końcu mi się odpłacił za przegraną w Katowicach. Jako wojownik powinienem czuć wielki ból z racji, że tak szybko się skończyła moja przygoda w oficjalnych mistrzostwach Polski. Ale z racji, że kieruje mną zajawka i zdążyłem się zmęczyć nieustannym przedłużaniem, przerwami w bitwach, przerwami muzyki w trakcie bitew i za przeproszeniem "pierdoleniem o szopenie" prowadzących. Tak wiem, podchodzę strasznie negatywnie do tego wszystkiego co wcale nie jest obiektywne i czytelnik czytając moją relację z pewnością kończąc nie pomyśli sobie "kurde, szkoda że mnie tam nie było". Chyba nie podeszły mi te OFICJALNE MISTRZOSTWA. Patrząc na fakt że to Oficjalne mistrzostwa, o których zostały poinformowane różnego typu media, przynajmniej ja oczekiwałem czegoś więcej. No chyba, że z góry założono, że nikt kto wsparł patronatem na imprezie się nie zjawi i na spokojnie można było wyklinać przez mikrofon, zatrzymywać bitwy w połowie po to by powiedzieć, że przyjechał niespodziewany gość, prowadzić bitwy, w których w jednej rundzie jedna para ma np. jedno wyjście, a druga trzy bo sędziowie sobie tak chcą. Wyników bitew mimo, że kontrowersyjne nie oceniam, każdy ma swoje kryteria i nimi się kieruje. Jedynie w tym temacie powiem, że słabą opcją jest gdy kryterium oceniania opiera się na lubię/nie lubię. Można by było powiedzieć, że wymyślam, że boli mnie to, że nie wygrałem i nie potrafię pogodzić się z porażką dlatego tak uważam i sobie dopowiadam. Można by gdyby nie to, że jeden z sędziów w trakcie przerwy wbił w cypher i zaatakował pokazując jak bardzo nie lubi mnie i Snema. Ładnie zrobił pompkę, brawo że potrafi i ma formę - to się chwali. Szkoda, że po swoim wyjściu nie poczekał na odpowiedź i zwinął się z cyphera. WYMOWNE.
Co do bitew szkoda tylko, że w finale nie wygrał lepszy, wg mnie i nie tylko bardziej zasługiwał na wygraną ale i tak gratulację dla niego za dojście do finału i ponownie Kirkerowi za zgarnięcie najwyższego stopnia podium. Ogłoszenie wyniku z jednej strony mnie zaskoczyło, z drugiej bardzo ucieszyło ponieważ w końcu mogliśmy opuścić ten klub i całe wydarzenie.
Podsumowując moje spostrzeżenia zdałem sobie sprawę dlaczego WCWP nie zaliczam do najlepszych imprez na jakich byłem. Ba! Nawet klasuje się wysoko wśród tych, które wspominam najgorzej. To wszystko dlatego, że to takie OFICJALNE. Oficjalnie przeraża mnie fakt, że sędziowie i prowadzący od początku do końca imprezy łoją piwo, że ludzi z balkonów rzucają puszki z piwem na parkiet, że wybucha pożar, który przerywa na długi czas imprezę. Atrakcje w postaci koncertów też były chyba za oficjalne, bo oficjalnie i otwarcie prawie wszyscy
mieli je w dupie i albo przysypiali albo czekali przed klubem, aż się skończą. Dziwne też jest to, gdy organizator zapewnia po kawałku pizzy dla uczestników, a gdy mój ziomek podszedł to spotkał się z oficjalnym "dla Ciebie kurwa nie ma" (przepraszam za przekleństwa ale cytuję oryginał).
Wyniki:
1. Kirker
2. Yaqb
3. Szczupła
Pewnie wiele jak nie większość osób ma inne odczucia co do imprezy.
Takie są moje.
Pewnie wiele jak nie większość osób ma inne odczucia co do imprezy.
Takie są moje.
Mimo, tego co tu napisałem weekend w Stolicy bardzo pozytywny!
Duże podziękowania dla Sergiusza z Polskiego Stowarzyszenia Kultury Hip Hop, który nas ogarnął i towarzyszył nam przez cały nasz pobyt w WWA, pokazując ciekawe miejsca tego miasta.
Dużo szacunku dla wszystkich zajawkowiczów, którzy przybyli dzielić się swoją pasją!
Dużo miłości dla wszystkich tych, z którymi mogłem się zobaczyć dzięki temu właśnie wydarzeniu. To Wy byliście najważniejszym celem tego weekendu !
KuKi.