www.zulukuki.com

BLOG, KTÓRY OBECNIE PRZEGLĄDASZ JEST NIEAKTYWNY OD DŁUŻSZEGO CZASU. JA NADAL PISZĘ I MAM SIĘ DOBRZE. ZAPRASZAM NA MOJĄ STRONĘ: WWW.ZULUKUKI.COM

sobota, 14 stycznia 2012

Opcja Katowice.



Od jakiegoś czasu czułem potrzebę wyjechania gdzieś, pozbierania myśli, poukładania swoich planów, odrobinę samotności oraz odpoczynku od codzienności. By odnaleźć siebie postanowiłem poszukać sobie miejsca, do którego dojazd zajmie mi przynajmniej kilka godzin. Szczęśliwym trafem okazało się, że w Katowicach w ten weekend odbywa się meeting taneczny więc długo się nie zastanawiałem nad docelowym miejscem podróży. Perspektywa 8 godzin w pociągu w jedną stronę była w zupełności zadawalająca. Pojechałem tam bardziej by wyjechać, turniej podczas meetingu traktowałem jako coś produktywnego by ten wyjazd w moim odczuciu nie przybrał formy "jazdy po nic".



Korzystając z okazji wtrącę w tą wypowiedź swoje odczucia jeśli chodzi o zjawisko meetingów w świecie tańca clown walk.
Meeting - czyli tak jak sama nazwa mówi jest spotkaniem. Clown walkerzy organizują takie meetingi w swoich miastach, gdzie przybywają tancerze by dzielić się swoją zajawką. Nie chcę się wypowiadać na temat upodobań wielu ludzi podczas meetingów, to w dość jasny sposób wraz ze Snem'em pokazaliśmy w projekcie Pizganie - Documentary. Bardziej chciałbym poruszyć tu plusy i minusy organizacyjne takich eventów. Zacznę od minusów by to co dobre zostawić na koniec ;-)
Do minusów z pewnością należy fakt, że organizacja takiego eventu jest bardzo prymitywna i czas eventu jest słabo rozplanowany. Meeting przeważnie nie gwarantuje żadnych nagród (przeważnie ale nie zawsze) po wygranej w bitwach więc osoby oglądające oraz ci którzy polegli często szybko mają resztę wydarzenia tanecznego w dupie. I to chyba boli mnie najbardziej. 
Plusami tego typu wydarzeń jest to, że z racji, że nie przyjeżdża się tu po nagrody to widać, kto jest ostrym zajawkowiczem. I to cieszy widząc, że ludzie wydają nie mało kasy czasem po to by przyjechać i potańczyć sobie wspólnie. Drugim plusem tego wydarzenia jest mimo słabej organizacji spontaniczność tego wszystkiego. Wszyscy się zbierają w jednym miejscu, często organizujący odbierają wiarę z dworców PKP. Sprawdzane jest ile jest osób, robi się zapisy do turnieju, wybiera na miejscu sędziów, odpala boomboxa i zabawa trwa!



Plusem meetingu w Katowiach był fakt, że organizatorzy (Pixel i Kubsel) zorganizowali salę, na której całe to wydarzenie się odbyło. Nie przyjechałem tam walczyć. W sumie z osób tam obecnych tylko jedna osoba miała świadomość, że się pojawię dla reszty moja obecność była całkowitą niespodzianką. Wyjazd traktowałem bardziej jako osobiste wydarzenie niż wyjazd na meeting. Miło było spotkać ludzi, których dawno się nie widziało oraz poznać kilka nowych twarzy. Fajnie było trochę wspólnie się powygłupiać i stoczyć kilka bitw. Ostatecznie meeting zakończył się wynikiem:
1. KuKi (czyli że ja)
2. Luszkis
3. Kirker

Gratuluje drugiego i trzeciego miejsca. Dobra moc w chłopakach była. 
Do Katowic dotarłem o 7:46 wyjeżdżając w piątek o 22:46 ze Szczecina.
Z Katowic uciekłem o 20:46 i po 6 rano dziś dotarłem do domu.
Mało spałem. Dużo pomyślałem. Dobrze się pobawiłem, a zarazem wypocząłem (psychicznie oczywiście bo fizycznie zupełnie odwrotnie).

Czas działać dalej!
KuKi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz