www.zulukuki.com

BLOG, KTÓRY OBECNIE PRZEGLĄDASZ JEST NIEAKTYWNY OD DŁUŻSZEGO CZASU. JA NADAL PISZĘ I MAM SIĘ DOBRZE. ZAPRASZAM NA MOJĄ STRONĘ: WWW.ZULUKUKI.COM

wtorek, 15 maja 2012

Moim okiem na: Zulu Battle Jam | 12.05.2012 - Wągrowiec




Dwa dni do imprezy - dzwoni telefon.
- [...] Ok, pewnie ogarnę to za Ciebie [...]


   Wyjazd do Wągrowca nie pozwolił mi zobaczyć koncertu Sokoła i Marysi, który odbywał się w piątek 11 maja, w ramach Street Art Festiwalu w Gdańsku. Uciekłem z  w trakcie koncertu Pezeta i Małolata, spakowałem się, zaliczyłem sen na 2 godziny i o 4:45 początek trasy. W Poznaniu przesiadając się z lini TLK na Koleje Wielkopolskie dobiłem do czekającego już na mnie GRBK - także członka Universal Zulu Nation. W Wągrowcu wylądowaliśmy około godziny 11 rano i udaliśmy się do Miejskiego Domu Kultury. Według harmonogramu imprezy o 12 godzinie miał się rozpocząć panel dyskusyjny poprowadzony przez Big W, ale niestety zdrowie lidera UZN w Polsce, nie pozwoliło mu przybyć owy panel poprowadziłem ja, rozpoczynając z lekkim poślizgiem wynikającym z oczekiwania na przyjezdnych, którzy na panelu być chcieli bardzo. Wcześniej jeśli chodzi o wydarzenia związane z Hip Hopem w formie mówionej były to wykłady. Panel dyskusyjny był dla mnie nowym doświadczeniem i muszę przyznać, że bardzo ciekawym (doświadczeniem dla mnie, o jakości panelu mi wypowiadać się nie wypada). Tematem, który postanowiłem poruszyć w ramach owego wydarzenia były "zmiany oraz granice w wyrażaniu siebie przez Hip Hop". Panel dyskusyjny w rzeczywistości stał się dyskusją, a nie moim monologiem co mnie bardzo cieszy. Byłem bardzo miło zaskoczony gdy do dyskusji dołączali bardzo młodzi ludzie, pokazując że także mają w głowach wykreowany własny pogląd na Hip Hop. Dużo szacunku z tego powodu zgrania ode mnie DJ Sfuj Człowiek, który w Wągrowcu dba o to by dzieciaki poprawnie rozwijały swoją świadomość. Po panelu przyszedł czas by ludzie rozruszali trochę kości podczas warsztatów z Titosem. Sam w nich udziału nie brałem, ale mój wzrok wyhaczył kilka ciekawych ruchów i przejść, więc zakładam, że i całe warsztaty były tak dobre jak to co widziałem ja.

   Po warsztatach opuściliśmy Miejski Dom kultury i udaliśmy się na salę gimnastyczną jakiejś tam szkoły (nie wiem jakiej) gdzie z swoje sprzęty rozkładali już Sfuj i DJ Shoorty. Break battle zaczęliśmy ok 16. Sfuj i Shoorty zarzucali breakami. Ja za mikrofonem kontrolowałem sytuację, a tych lepszych w bitwach wybierali Bboy Cortez (Universal Zulu Nation), Bboy Skoora (Sinior Skład Family) oraz Bboy Titos. Do zmagań zapisało się 12 par, z których ostatecznie wygraną zgarneli Non Crew, w składzie Krystek i Hajzer. Propsy dla nich! Ogółem jeśli chodzi o same break battle to była to niewielka impreza. Przyczyną może był fakt, że Wągrowiec sam w sobie jako miasto wielki i znany nie jest. A może też to, że w tym czasie w Polsce odbywały się jeszcze inne 3 imprezy dla bboys. Nie wiem. Tak czy inaczej, było pozytywnie !



   Po bitwach gdy wszyscy udali się w swoje strony, ja wraz z chłopakami z Universal Zulu Nation (GRBK, Cortez, Eskel, Śqb) oraz Nikolą, udaliśmy się na wynajęty domek, w jakimś ośrodku wypoczynkowym, odpalić sobie grilla, pochillować przed after i porozmawiać. Zawsze jaram się niesamowicie spotkaniami z nimi, bo mimo, że widzimy się rzadko to poruszamy mnóstwo tematów, które krążą w mojej głowie na długi długi czas.
Po 21 udaliśmy się do Pub'u Tequila gdzie DJ Sfuj Człowiek wraz z DJ'em Paulo rozgrzewali decki. Długo nie trzeba było czekać byśmy zrzucili zbędny balast by bawić się w kołach do upadłego. W czasie after swój koncert zagrał Dret, którego miałem już przyjemność słuchać we Wrocławiu, gdzie zorganizowaliśmy imprezę z okazji urodzin Universal Zulu Nation oraz kultury Hip Hop. Po koncercie Dreta, na scene wbili B.O.K. Mocne teksty, dobre flow, konkret bity, skrzypce i gitara basowa - tak w skrócie danymi opisałbym ich koncert. Bardzo pozytywne przeżycie tym bardziej, że na usłyszeć Bisza na żywo miałem okazję pierwszy raz. Pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie to, że po koncercie chłopaki nie zmyli się jak "po robocie" i zostali jamować z nami niemal do końca. Gdy tańczyliśmy w kołach Biszu jak i Oer towarzyszyli nam, później podbijając i dając szacunek za skillsy. Do mocnych momentów after trzeba dodać turntablistyczne battle pomiędzy Sfoim, a Paulo oraz taneczne battle pomiędzy także Sfoim, który pokazał nam wszystkim jak wygląda oldschoolowy electric boogie, a poppingiem w wykonaniu Corteza. MOC ! Mnie moc także poniosła co odczułem po imprezie - dancehall'owe top head'y nie dla mnie (zdecydowanie nie!) - dzisiaj lekarz postanowił, że to naciągnięcie mięśni kręgosłupa w szyi.

Event na bank zapiszę się w mojej głowie do tych dobrych i niezapomnianych. Może wiary nie było dużo, ale za to mam świadomość, że cały Zulu Battle Jam tworzyli ludzie ogarnięci, pozytywni, pełni zajawki i miłości do tego co robią. 
Wielkie podziękowania dla Grzesia (Sfuj), który to wszystko zorganizował i ściągnął nas wszystkich do Wągrowca byśmy wspólnie pokazywali jak Zulu Nation działa i jakie wartości są dla nas priorytetami.

Pokój!
Kuki.

1 komentarz:

  1. zgadza się, ZBJ był zajebisty! do następnego! pozdro z Gniezna! MA

    OdpowiedzUsuń