www.zulukuki.com

BLOG, KTÓRY OBECNIE PRZEGLĄDASZ JEST NIEAKTYWNY OD DŁUŻSZEGO CZASU. JA NADAL PISZĘ I MAM SIĘ DOBRZE. ZAPRASZAM NA MOJĄ STRONĘ: WWW.ZULUKUKI.COM

niedziela, 30 grudnia 2012

" Szczęścia wyznaczniki "

http://veronicakerr.com/wp-content/uploads/2011/03/clover-2.jpg


- To nie - odpowiedział spokojnie do brata, odwracając się i odchodząc. Mimo iż miał rodzeństwo i kolegów na podwórku, także dobrze się czuł bawiąc się samemu.
 Ukucnął w gąszczu trawy i zaczął delikatnie ją przeczesywać swoimi malutkimi dłońmi. 
- Czego tam tak szukasz? - zapytał ktoś ciepłym, damskim głosom.
Głos ten był mu bardzo dobrze znany. Odwrócił głowę do tyłu i spoglądając na postać za nim odpowiedział - Czterolistnej koniczyny mamo. Chcę mieć w życiu szczęście.

- Ahh. Czterolistnej koniczyny? W takim razie Ci nie przeszkadzam, bo to bardzo poważne zadanie. Mam nadzieje, że odnajdziesz swoje szczęście - powiedziała, głaszcząc synka po głowie na pożegnanie, a następnie oddaliła się w stronę domu.

   Chłopiec powrócił do swojego zadania, łapiąc za łodyżkę każdej koniczyny, tak by jej tym samym nie wyrwać z ziemi. Po kilkudziesięciu minutach wytrwałych poszukiwań odnalazł ją. Był z siebie bardzo dumny. Chcąc ją wyrwać zauważył, że jej łodyżka jest jakby zrośnięta z inną koniczyną. Podążając drogą łączenia do samej góry drugiej koniczyny zauważył, że ta także jest czterolistna. Nie mógł w to uwierzyć. 
- Dwie czterolistne koniczyny - powiedział szeptem sam do siebie, spoglądając na swoje znalezisko, błyszczącymi jak świeczki oczami.
   Po chwili fascynacji jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Oczy z których można było jeszcze przed chwilą wyczytać ogrom szczęścia, zmieniły się we wzrok bystry i przenikliwy. Zamyślony wstał i wyruszył w stronę granicy ich podwórka. Przekroczył ją i przechodząc przez drogę kucnął na tamtejszym trawniku. Tutaj także rozpoczął swoje poszukiwania, ale zupełnie inaczej niż wcześniej. Robił to szybciej, bardziej zdecydowany, widocznie oczekujący szybkiego rezultatu. I po chwili się go doczekał. I w tym momencie jego oczy znów wypełnione zostały promieniem szczęścia. Zaczął skakać z radości po czym szybko pobiegł do domu pochwalić się swoim osiągnięciem rodzinie.
- Spójrz mamo mam ich aż trzy! - mówił szybko, podekscytowany - Od teraz już na zawsze będę miał szczęście w życiu. Jeśli chcesz mogę Ci jedną dać byś i Ty miała szczęście
- O to bardzo miłe z Twojej strony ale czterolistna koniczyna przynosi szczęście tylko temu, kto ją znalazł. Tak więc musisz je wszystkie umieścić w bezpiecznym miejscu i ich nie zgubić - odpowiedziała spokojnie mama, uśmiechając się serdecznie do chłopca.
- Rozumiem - odpowiedział, krótko spoglądając zafascynowany na swoje dłonie, w których znajdował się jego nowy skarb, po czym nie spuszczając z niego wzroku, udał się do swojego pokoju.


   Skarb czterolistnych koniczyn towarzyszył mu przez wiele lat. Gdy spotykało go coś szczęśliwego, tłumaczył to tym, że jest to coś naturalnego skoro ma się czterolistne koniczyny. Gdy jednak spotykało go coś przykrego, twierdził, że to mała przerwa w działaniu koniczyn po to by szczęście było odczuwalne jako coś fajnego. Wierząc, że jest nosicielem szczęścia żył bardzo owocnie, co chwilę próbując nowych rzeczy i spełniając się w nich. Był dorastającym dzieckiem szczęścia. 
Pewnego dnia gdy był już nastolatkiem powracając do domu zaczął wołać swoją mamę. Nie usłyszawszy odpowiedzi, rozpoczął poszukiwania od pokoju do pokoju. Wszedł do jej pomieszczenia, rozglądnął się i mimo, że jej tam nie było, coś zatrzymało go tam na dłużej. Podszedł do łóżka, na którym leżał otwarty atlas na zdjęcia. Podniósł go i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Zamiast zdjęć umieszczone były w nim czterolistne koniczyny. Było ich mnóstwo. Na jego twarz wdarł się smutek. Usiadł na łóżku mamy i w tym momencie zauważył, że stoi w drzwiach i patrzy na niego. 
- Czemu jesteś taki smutny? - Zapytała, siadając obok.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że masz ich aż tyle? - zapytał, a jego głosie czuć było żal. - Jeśli Ty masz ich tyle to te moje nie mają jakiegokolwiek znaczenia. Nie są niczym niezwykłym. Nie przynoszą szczęścia. Nie...
- A czy nie miałeś przez te wszystkie lata szczęścia? - zapytała, przerywając synowi jego wypowiedź. 

- No właśnie miałem... ale....
- I wierzyłeś, że coś przynosi Ci szczęście? - spokojny ton ani na chwilę się nie zmieniał.
- Tak... wierzyłem każdego dnia...
- Dzięki temu wszystko wychodziło Ci łatwiej?
- Dokładnie tak! Ale przecież... skoro... 
- Wiesz kochanie kilka lat temu znalazłeś swój skarb, który dał Ci wiarę we własne możliwości i szczęście, dzięki czemu osiągałeś to czego chciałeś. Tak naprawdę największym skarbem jest właśnie ta wiara, że ma się w życiu szczęście. To wiara w siebie i swoje możliwości sprawia, że wszystko przychodzi łatwiej i jest możliwe. 
- Ale... - spojrzał mamie głęboko w oczy, a z jego własnych można było wyczytać zagubienie
- Twoja czterolistna koniczyna jest w Tobie. I będzie tam tak długo do puki będziesz wierzył, że wszystko jest możliwe. Nie trać wiary w siebie i swoje marzenia.


A czy Ty masz w sobie czterolistną koniczynę?

Kuki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz